Jak powstała idea Bractwa Ratowania Dusz od Potępienia Wiecznego?
Nim udzielę odpowiedzi na postawione pytanie, pragnę rozpocząć naszą rozmowę od niezwykłych w swej treści słów świętego naszej przemyskiej ziemi, biskupa Józefa Sebastiana Pelczara, który napisał: Cóż droższego nad duszę ludzką? Wszakże ona jest królewskim dziełem Bożym, cenniejszym nieskończenie niż świat cały. Ona tyle warta, ile krew Zbawiciela. Otóż, gdziekolwiek się obrócę, widzę, jak szatan i świat wytężają siły na zgubę dusz, jak dusze tysiącami wpadają w grzech, a z grzechu w piekło; i któż je ma ratować?
Słowa świętego biskupa Józefa Sebastiana Pelczara zdają się w sposób niezwykle precyzyjny ujmować ponadczasowość i ogromną potrzebę walki o dusze ludzkie w kontekście zagrożenia ich wieczności. Znamiennym jest fakt, że około sto lat od zredagowania tych słów powstaje dzieło, które wydaje się być wiernym wypełnieniem pragnień świętego pasterza diecezji przemyskiej, bo przecież te tematy, do których odnosił się w przytaczanym tekście ich autor, stanowią kluczowe postulaty oraz kierunki działalności Bractwa.
Natomiast powracając do pytania: „Jak powstała idea Bractwa?”, muszę stwierdzić, że pierwszym impulsem do podjęcia działań na rzecz dusz zagrożonych wiecznym potępieniem stała się lektura „Dzienniczka” św. siostry Faustyny Kowalskiej. Będąc jeszcze w seminarium, jako kleryk podczas modlitwy w kaplicy, natrafiłem na niezwykle poruszający fragment, w którym Pan Jezus żalił się do Apostołki Bożego Miłosierdzia, że dusze giną, mimo Jego gorzkiej męki. Bóg z miłości do każdego człowieka tak wiele poświęcił, a największym dowodem tej Jego miłości jest przecież Krzyż. Zbawiciel dokonał tego niezwykłego w swej treści dzieła odkupienia rodzaju ludzkiego, by wyrwać z rąk szatana dusze biednych grzeszników właśnie przez swą mękę, krzyż i śmierć. Bóg, który stworzył ludzi, odkupił ich i przeznaczył do szczęścia wiecznego, miałby ich teraz na zawsze utracić? Możemy zatem powiedzieć, że potępienie człowieka w jakimś sensie jest ogromnym dramatem dla samego Boga. A jednak Zbawiciel potwierdza, że dusze giną – to znaczy za życia w ciele wybierają drogę grzechu, zwłaszcza śmiertelnego i w tym też stanie niestety kończą swoje ziemskie bytowanie, idąc do piekła po sądzie szczegółowym, który odbywa się bezpośrednio po śmierci człowieka. A przecież wiemy, że śmierć w stanie braku łaski uświęcającej, czyli we wspomnianym grzechu śmiertelnym, równa się z wiecznym potępieniem – tak naucza Kościół od samego początku i tak rzeczywiście jest. Te niezwykle smutne słowa Zbawiciela stały się dla mnie twórczą inspiracją do tego, by postawić sobie zasadnicze pytanie, co można byłoby uczynić, by jak najwięcej dusz ludzkich uchronić przed zgubą wieczną? Zadecydowałem, że najlepszą odpowiedzią będzie stworzenie grupy modlitewnej, która podejmie szczytne zadanie ratowania dusz przez wypraszanie dla nich Miłosierdzia Bożego. I z perspektywy czasu muszę z ogromną radością stwierdzić, że to było Boże natchnienie, taki swoisty głos Ducha Świętego, którego nie można było wówczas zmarnować. Czy bowiem może być coś ważniejszego i zarazem piękniejszego na tym świecie ponad to, by pomóc Zbawicielowi w wielkim dziele ratowania dusz? Oczywiście, to Bóg ratuje, ale naszą rolą jest wypraszać Jego Miłosierdzie dla biednych grzeszników, by także przez to nieustannie przypominać światu o wieczności. Po konsultacjach z księdzem Arcybiskupem Józefem Michalikiem, który z wielkim entuzjazmem poparł nową ideę, zaczęliśmy działać zarówno we wspólnocie seminaryjnej pośród kleryków, jak i równolegle wśród osób świeckich. Po aprobacie księdza Arcybiskupa zwróciłem się do księdza Rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu z prośbą o możliwość spotykania się całej grupy na modlitwie w kaplicy seminaryjnej w piątki o godz. 19.15. Ksiądz Rektor wyraził zgodę i tak się zaczęło. Potem kolejni klerycy zainteresowali się nową ideą, która rozszerzała się nie tylko jak wspomniałem wśród nich, ale także równolegle wśród ludzi świeckich. Należy nadmienić, iż ksiądz Arcybiskup Józef Michalik u początku dzieła bardzo mocno ukierunkował naszą działalność, sugerując, by zastanowić się nad nazwą i podjąć próbę budowania struktur, troszcząc się jednocześnie o formację zaangażowanych. Za jego aprobatę, ale także i za wskazanie siedziby, która mieści się obecnie przy Przemyskiej Kurii Metropolitalnej, a jest to nowa część Muzeum Archidiecezjalnego, oraz za wszelką pomoc, a było jej naprawdę sporo, księdzu Arcybiskupowi Józefowi Michalikowi z serca składam Bóg zapłać. Jestem również niezmiernie wdzięczny obecnemu Metropolicie Księdzu Arcybiskupowi Adamowi Szalowi, który także bardzo mocno wspiera i wyraża wielką troskę o Dzieło i jego rozwój wraz z księdzem biskupem pomocniczym Stanisławem Jamrozkiem – im także z głębi serca serdecznie dziękuję – Bóg zapłać!
Nasze Bractwo jest dziełem diecezjalnym, bo przecież pomysłodawcą i macierzą idei jest diecezja przemyska, dlatego też działamy w strukturach Kurii Metropolitalnej. Na ręce jej kanclerza- księdza Bartosza Rajnowskiego oraz dyrektora wydziału Katechetycznego- księdza Waldemara Janigi składam serdeczne „Bóg zapłać” wszystkim pracownikom Przemyskiej Kurii za ich poświęcenie i wszelką pomoc na rzecz Bractwa. Szczególnie ci wymienieni wyżej kapłani zawsze byli blisko Dzieła i bardzo mocno je wspierali zarówno dobrym słowem, jak i konkretnymi wskazaniami. Także i księżom profesorom z WSD w Przemyślu serdecznie dziękuję za twórczą obecność i wszelakie wsparcie; zwłaszcza księdzu Norbertowi Podhoreckiemu, z którym podejmujemy konsultację wszelkich spraw doktrynalnych.